sobota, 16 listopada 2013

Chapter 1

                                                                 (czytaj z muzyką)

Po prawie czterech godzinach podróży dojechaliśmy na miejsce. Moim oczom ukazało się multum latarni i świecących neonów, wielki parki i ogrom wieżowców oraz sklepów. Windą wjechałyśmy ja siódme piętro wielkiego bloku i ruszyłyśmy pod drzwi z numerem 69. Byłam zrospaczona, ale już nic nie mogłam zrobić i to ta bezsilność mnie dobijała. Już tęskniłam za Karoline i oczywiście za moim tatusiem. Pomyślałam o nim i łzy napłynęły mi do kącików oczu. W drzwiach stał on. Ciemnowłosy, zielonooki, wysoki chłopak. jego loczki powiewały na wietrze spowodowanym przez przeciąg.
- Cześć kochanie.- Przywitał moją mamę całując ją w policzek. 
A ja stałam jak skamieniała na środku potrącana co chwilę przez mężczyzn noszących bagaże.
- Hey !- powiedział i podszedł do mnie chłopak- jestem Harry, a ty ?
Patrzył mi prosto w oczy i poczułam dreszcze na plecach. On, właśnie on zepsuł małżeństwo moich rodziców, a ja tu stoję przed nim i nie mogę powiedzieć ani słowa.
- Ej, jesteś tam ???- zapytał
- Taaaaa.... - wydukałam- Jestem Abbey.. ! w ogóle to co ty sobie myślisz ?! Rozwaliłeś wszystko ! Rozbiłeś moją rodzinę !!! - wykrzyknęłam
Zaczęłam biec przed siebie. Nie znałam tego mieszkania więc nie wiedziałam co gdzie jest, ale wkrótce odnalazłam łazienkę i zamknęłam się w niej. Po czterdziestu minutach szlochania, po usilnych prośbach mojej mamy wyszłam stamtąd, a ona zaprowadziła mnie do mojego pokoju. Był super, ale nie myślałam teraz o tym. Z nikim nie dogadywałam się tak dobrze jak z moim tatą... Nawet Karoline nie potrafiła być tak dobrą przyjaciółką jak on. Mamie Się nawet nie zwierzałam. Ona wiecznie była zapracowana, a teraz co ? Znalazła sobie jakiegoś przydupasa i będzie kurą domową i będzie mu gotowała obiadki ? Hehe.. Śmieszne. A teraz co ? jestem z dala od domu bez najlepszych przyjaciół. To straszne... Padłam na łóżko i zasnęłam pomimo tego, że było jeszcze wcześnie. Tak samo wcześnie się obudziłam... Delikatne promyki słońca miziały moją twarz. Uchyliłam powieki i zdałam sobie sprawę z piękna mojego pokoju... Na chwilę zapomniałam o wczorajszej sytuacji...Rozpakowałam kartony, pudła i walizki.Nadal było strasznie wcześnie i wszyscy jeszcze spali... Ubrałam się i wyszłam pozwiedzać okolicę a przy okazji pobiegać trochę dla rozruszania kości. Przebiegłam park, chodnikiem obok centrum handlowego i dobiegłam do uczelni, na której przez następne cztery lata będę bywać praktycznie codziennie, ale nie muszę się jeszcze o to martwić... Dopiero co zaczęły się wakacje...Truchcikiem wróciłam do domu. Zakochana para jadła właśnie śniadanie. Ja chwyciłam tylko jabłko i z powrotem poszłam do swojego pokoju. Do końca ogarnęłam swoje rzeczy i podążyłam do łazienki, żeby się wykąpać... Skusiłam się na relaksującą kąpiel z masażem. Potem ubrałam się i chwyciłam za laptopa. Zadzwoniłam przez Skype do Karoline.
- Hey !-ucieszyłam się kiedy odebrała
- Cześć...Jak tam ? Dobrze się trzymasz ? - zapytała.
- Tak, ale jest m trochę przykro. Zapoznałam się już z okolicą, rozpakowałam się,ale cały czas tęsknie za tobą no i za ojcem, a w ogóle to co z nim ? - zapytałam się zmartwiona
- Spoko... Też jest przygnębiony, ale ty lepiej opowiadaj co u ciebie... No i jak tam jest ?!
- No nie powiem, bo jest fajnie. Mam super pokój i mieszkanie ogólnie jest ok, ale ten Harry mnie mega denerwuje. Jest strasznie przystojny muszę przyznać, ale on rozwalił małżeństwo moich rodziców... Trochę na niego nakrzyczałam wczoraj i myślę, że powinnam go przeprosić, ale trochę mi głupio...
- No, wiesz sama nie wiem co o tym myśleć... Ja chce tylko, żebyś ty była szczęśliwa...- powiedziała Karolina z nutką nadziei w głosie. 
-Ok. muszę kończyć, bo idę na jakiś mały  shopping na poprawienie humoru wieczorem zadzwonię i pochwale się zdobyczami. Papa - pożegnałam się 
- No papa, tęsknie...
Wyszłam z pokoju i natrafiłam akurat na niego. Powiedziałam, że wychodzę i trzasnęłam za sobą drzwiami. Poszłam do centrum handlowego, koło którego dzisiaj przechodziłam. Powłóczyłam się po sklepach, a potem poszłam do kawiarni na małą kawkę. Po drodze wstąpiłam do cukierni po małą szarlotkę i mogłam wrócić do domu... Zadzwoniłam do Karoline i wżerając ciastko pochwaliłam się bluzką, którą kupiłam. Jeszcze tylko szybki prysznic, przebrać się w piżamkę ,trochę dobrej lektury ( jak to mówił mój tata) i lulu...

Prolog

Siedząc na łóżku wtulona w ramiona Karoline szlochając wycierałam łzy z policzków. Miałam dwie godziny na spakowanie swoich rzeczy. Moja matka puściła się z jakimś chłopakiem w moim wieku. Widocznie stwierdziła, że dobrze zarabiający mąż, dom na przedmieściach liverpoolu i kochająca ją córka to za mało... Nie wiem, może brakowało jej wrażeń, adrenaliny... Boże, co jej strzeliło do głowy ?! Kartony poustawiane na podłodze były puste, a juz za półtorej godziny przyjeżdżał samochód dostawczy po nasze rzeczy... Wolałabym mieszkać tutaj z ojcem, ale w centrum londynu mam większe możliwści jezeli chodzi o edukcje. Razem z moją przyjaciółką powrzucałyśmy wszystko do pudełek i walizek. Następnie poszłyśmy do salonu, aby pożegnać się z ojcem. Przytuliłam go tak mocno jak nigdy w życiu i wyszłam płacząc i szlochając jak małe dziecko proszące mamę o zabawkę. Nie wiem kiedy go teraz spotkam... W końcu dzieli nas 236 mil... Po raz ostatni mocno ścisnęłam go swoimi ramionami, pocałowałam w policzek, wsiadłam do samochodu i pojechałam, a łzy same cisnęły się na oczy...