środa, 11 grudnia 2013

Chapter 3

Otworzyłam oczy i rozejrzałam się dookoła. W domu chyba nikogo nie było, bo panowała zupełna cisza. Mama wyjechała w delegację do Irlandii na dwa tygodnie. Chciałam do niej zadzwonić i zwierzyć się z tego wszystkiego co się wczoraj stało, ale ona zapewne jest zajęta swomi sprawami więc nie ma czasu ze mną rozmawiać. Tęskniłam za nią, ale teraz zastanawiałam się gdzie jest Harry. Wstałam i poszłam do kuchni. W przedpokoju przejrzałam się w lustrze. Wyglądałam jak idź stąd i nie wracaj. Dotarłam do kuchni. Na blacie leżał list. Wzięłam go i zaczęłam czytać na głos :

"Cześć !
Wstałaś już ? Jak się spało? Ojciec zadzwonił do mnie z samego rana więc wsiadłem w samochód i pojechałem. Wezwał mnie w twojej sprawie. Umówiłem cię z nim na 13.00. Ubierz się elegancko,bo on lubi dobrze ułożone, grzeczne dziewczynki.Byłem w sklepie, przyniosłem Ci bułki i zostawiłem list po czym pojechałem z chłopakami w jedno miejsce. Weź ze sobą ubrania na zmianę. Po spotkaniu zabierzemy cię w jedno super miejsce. 
Powodzenia! Harry... " 

Byłam strasznie zdziwiona i podekscytowana. rzuciłam okiem na zegarek i zorientowałam się, że jest juz dziesiąta. Musiałam dość późno pójść spać, ale nie mam czasu o tym myśleć. Muszę się przygotować i jeszcze dotrzeć na miejsce. Podążyłam do łazienki gdzie wzięłam szybki prysznic, po czym ubrałam się i pobiegłam na autobus. O 12.30 byłam na miejscu. Weszłam do środka, a tam recepcjonistka wskazała mi gabinet pana Stylesa. Przyjął mnie przed czasem, ponieważ miał wolną chwilę. byłam bardzo zestresowana...
- Dzień dobry pani James.-powitał mnie mężczyzna w średnim wieku.
- Dzień dobry. Miło mi pana poznać.
- Postawię sprawę jasno. Jestem zachwycony pani twórczością... Doskonale zgrywa się pani z zespołem, ale problem w tym, że Louis chórzysta bardzo się hamuje.. Wiem, że ma wieksze możliwości, ale się wstydzi....
- Muszę powiedzieć, że jestem zaskoczona, ale pozytywnie... Dziękuję za opinię, ale w takim razie co pan proponuje ?- zapytałam cały czas nie wierząc w to co przed chwilą usłyszałam.
- Widzę, że jest pani pewna siebie i stawia pani warunki.. Uwielbiam robic interesy z takimi ludźmi, ale to w zasadzie nie będzie interes.. Proponuję duet..
- Dobrze, przystaję na taką decyzję. - powiedziałam żartobliwie z uśmiechem na ustach.
Następnie rozmawialiśmy chwilę o tym kim jestem, o moim doświadczeniu itp. Pan Styles był bardzo miły. Zastanawiałam się przed czym ja się stresowałam. Nie mogłam uwierzyć, że tak przyjemnie będzie mi się z nim rozmawiało. Niedługo wyszłam z jego gabinetu. Wszystko było dogadane. Miałam nagrać swój debiutancki album. Od razu jak stamtąd wyszłam chwyciłam za telefon. Chciałam zadzwonić do mamy, ale ona jak zwykle miała włączoną automatyczną sekretarkę. Zadzwoniłam więc do Harry'ego
- Cześć, już po wszystkim .- powiedziałam biorąc pierwszy spokojny oddech świeżego powietrza.
- Hey, już jesteśmy. Popatrz w lewo...
Odwróciłam głowę na chodniku stało czarne auto, w którym siedział Harry czyli nasz  klawiszowiec, Louis czyli wokalista, Niall czyli gitarzysta, Zayn czyli nasz basista i Liam czyli nasz perkusista. Teoretycznie był nas tam za dużo w tym samochodzie więc musiałam usiaść komuś na kolanach i niestety wypadło własnie na Louis'a.... Czemu właśnie on ?! Czemu zawsze muszę wpadać na faceta, który mi się podoba ?! Nie miałam wyjścia. Po dwudziestu minutach jazdy byliśmy na miejscu. Była to wielka galeria, ale nie szliśmy na zakupy tylko mieliśmy iść obok do klubu, żeby świętować to co wynegocjowałam.
-Ej, ale ja mam na sobie koszulę i spódnicę.. Nie uważacie, że wygladam zbyt elegancko na te klimaty ?
- No, a ubrania na zmianę ?- zapytał Harry.. Napisałem ci w liście.
- Wiem, ale ja wzięłam dresy i jakąś zwykłą koszulkę.... - załamałam się
- A, no to w takim razie idziemy na mały shopping.- zaproponował Zayn
- Spoko. Ale ty będziesz stylistą.- stwierdziłam
- Zawsze i wszędzie.- powiedział ciemno włosy przystojniak
Poszliśmy do sklepu. Chłopcy  usiedli na kanapie, a ja chodziłam do przymierzalni, przebierałam się i prezentowałam, im, a oni mówili czy dobrze wyglądam. Kreacja pierwsza nie pasowała do klimatu, druga nie podobała się nikomu, ale trzecia była super.Byłam już gotowa. Poszlismy więc wszyscy razem do klubu. Było fajnie. Super się tańczyło szczególnie z Louisem, ale to chyba wiadomo. Siedzieliśmy tam od osiemnastej do czwartej nad ranem. Znaczy ja byłam tam do czwartej. Chłopcy zostali tam jeszcze i świetnie się bawili, ale ja nie miałam juz ochoty na zabawę. Wróciłam więc taksówką do domu. Kiedy chciałam otworzyć drzwi okazało się, że są otwarte. Uchyliłam je i po cichu weszłam do środka. Ktoś był w salonie. Wzięłam wazon stojący na półce i ruszyłam w kierunku salonu. Wiegłam do pokoju i nie zastanawiając się uderzyłam kogos wazonem w głowę.
- O Boże ! Louis ! Matko Lou nic ci się nie stało ?
Louis leżał na podłodze i trzymał się za głowę.
- Przepraszam, poczekaj zaraz ci to opatrzę. Połóż się na łóżku, a ja przyniosę lód.
Tak jak powiedziałam tak też zrobiłam. Poszłam do kuchni do zamrażarki i wzięłam lód. Przyłożyłam mu do czoła, a on powiedział:
- Zawsze się tak ze wszystkimi witasz ?- zaśmiał się
- A ty się jeszcze śmiejesz ? Skąd miałam wiedzieć, że jesteś w moim domu ?- powiedziałam oburzona
- No wiem, przepraszam.. Zaraz idę do siebie. Po drodze zgarnę chłopaków.
- Nawet nie próbuj się stąd ruszać. Zaraz posmaruję ci maścią i śpisz dzisiaj tutaj. Będziesz spał u mnie w pokoju, a ja się prześpię w salonie.
- A dlaczego tak ? Dlaczego ty masz się męczyć  na kanapie, a ja mam spać w wygodnym łóżku ?- powiedział zbulwersowany
- No to jaki masz pomysł geniuszu ?-zapytałam z nutką ironii w głosie.
- Podzielimy łóżko na pół. Ty będziesz miała połowę, ja polowę.- zaproponował Lou
- Okej, może być, a chłopcy ? - zamrtwiłam się- Ja muszę się bardziej opikować Harrym niż on mną, bo mama by mi w zyciu nie wybaczyła gdyby mu się coś stało....
- Poradzą sobie, a aja proponuję włączyć film, przebierz się w piżamę, będziemy jeść popcorn, a oni jakoś sobie poradzą.
- Jestem za. - powiedziałam z uśmiechem na ustach.
Zdjęłam szpilki, od których już bolały mnie stopy. Poszłam do pokoju i przebrałam się w luźne ciuchy. Kiedy wróciłam popcorn był już zrobiony, a Louis siedział przy półce z płytami.
- Proponuję "Koszmar z ulicy wiązów"- powiedział
- Zawsze i wszędzie.- zażartowałam.
Rozsiedliśmy się na kanapie. Po pół godziny filmu Lou powiedział:
- Jest prawie piąta rano, przeleciało pół filmu, a ja nadal nie moge się doczekać aż się do mnie przytulisz.
- Co?!-zdziwiłam sie-
- No tak. Każdna normalna dziewczyna już tuliłaby się do mnie ze strachu,a  ty nic. Niczego się nie boisz i dlatego mi sie podobasz...- wyznał Louis
- Jak chcesz to...- zaczęłam mówić, ale on przerwał mi namiętnym pocałunkiem.
Do końca filmu leżeliśmy na kanapie wtuleni. Byłam bardzo zmęczona, ale w duchu szalałam ze szczęśćia. Nie czekaliśmy na nich dłużej. Poszliśmy się położyć. Podzieliliśmy łóżko na pół, a potem zasneliśmy...

poniedziałek, 2 grudnia 2013

Chapter 2

Tego dnia też wstałam dosyć wcześnie, ale nie obudziłam się z powodu promyków słońca łaskoczących mnie po twarzy, lecz przez rozbrzmiewający piosenką Metallici "Nothing Else Matters" dzwonek. To mama dzwoniła do mnie, że by powiedzieć mi, że o 11.00 mam byc gotowa do drogi. Zastanawiałam się o co tej kobiecie chodzi, ale żaden realny pomysł nei wpadł mi do głowy. Było juz w pół do dziesiątej więc poszam do łazienki, alby się ogarnąc. Następnie ubrałam się i uczesałam w niesfornego koka, po czym poszłam do kuchni.Siedział tam Harry.
-Cześć-powiedział z uśmiechem na ustach
- Siema- rzuciłam i ruszyłam w stronę pokoju, ale Harry natrzymał mnie tymi słowami:
- Ej, poczkaj ! Musimy porozmawiać i to poważnie.
- Nie mam ochoty z tobą gadać.
- No prosze....
Cofnęłam się kawałek i usiadłam na taborecie przy blacie kuchennym.
- Czego chcesz ?
- Nie złość się na mnie... Nie chce sie z tobą kłócić. O co ty się na prawdę złościsz ?
- O to, że gdyby nie ty to moja mama i tata nadal byliby ze sobą i dalej mieszkałabym w Liverpoolu i wszystko byłoby jak dawniej... Naprawdę, tak ciężko jest to zrozumieć ?!
- A ja uważam zupełnie inaczej, ale uwarzam, że to ne jest coś co powinnaś wiedzieć, a przynajmniej nie teraz... Tym czasem rusz odwłok, bo jedziemy...- powiedział ciemnowłosy chłopak
- Sorry, ale nie mam zamiaru nigdzie z toba jechać...- zaprotestowałam.
- No chodź. Boże, nie masz ochoty napić się najlepszej kawy w miście i zobaczyć jednego fajnego miejsca ?! No, dajesz, dajesz... Ruchy !
Niechętnie wstałam, chwyciłam torebkę i zaczęłam podążać w kierunku windy, Zjechałam aż na parter poczym zaczęłam iść w kierunku garażu, ale Harry mnie zatrzymał.
- Ej, gdzie leziesz ? Myślisz, że wszedzie będę cię woził samochodem ?! Chyba na głowę upadłaś. Idziemy na autobus. Pokaże ci kawałek Londynu i jedno wyjątkowe miejsce.
Poszliśmy więc razem na przystanek, ale nie musieliśmy długo czekać, bo pojazd lada chwila przyjechał. Zajęliśmy miejsca na piętrze i oglądaliśmy wszystko pokolei, a Harry pokazywał mi wszystkie fajne miejsca i opowiadał mi o nich. Nie powiem. Było dosyć miło, ale i tak byłam wściekła. Po półtoragodzinnej podróży wysiedlismy przy kawiarni. W srodku było bardzo przytulnie. Wypiłam małe Latte i zjadłam, a wręcz pochłonełam ciepłą szarlotke z bita śmietaną.
- No, to jak ? Nadal się na mnie gniewasz ?- zapytał
- Tak, ale musze ci powiedzieć, że tą szrlotką troche poprawiłeś sobie sytułację.- powiedziałam zadziornie.
- Mam dla ciebie niespodziankę... Ale niestety tam nie dotrzemy autobusem, ponieważ nastepny jest za dwadzieścia minut, a mamy pietnaście minut na dotarcie tam. To jest nie daleko,ale po takiej dawce słodyczy nic mi się nie chce...
- No, okej... To co robimy ?!
- Zamawiamy taksówkę...
Zamówilismy taksówkę i po dziesięciu minutach juz byliśmy na miejscu.  To był dość duży budynek z wielkim szyldem "Sony". Od razu ogarnęłam o co chodzi, ale nic nie mówiłam. W duchu szalałam z radości. To była jedna z największych wytwórni w Anglii
- No, to wchodz... Czuj się jak u siebie.
- Nie rozumiem...
- No tak, to wytwórnia mojego ojca...- powiedział Harry
- CO ?! Nie wierzę...- Krzyknęłam, az ludzie się na mnie dziwnie spojrzeli
- Tak, dokładnie tak. Mój ojciec promuje młodych wykonawców. Ja gram w zespole One Direction. Nie jesteśmy zbyt popularni, ale czasami gramy w sąsiednim klubie. Wiesz.. znalazłem ostatnio przy waszej przeprowadzce.
- Mój notes !!!- zdziwiłam się- skąd go masz ?!
- Przez przypadek.. Był otwarty na "Stay".. Te teksty są świetne... Chciałbym, abyś nagrała to z nami w wytwórni mojego ojca, ale jeżeli chcesz podpisac kontrakt, najpierw musisz nagrać demo. Wykorzystam mó zespół użyłem twoich nut i rozpisałem na instrumenty, a potem nauczyłem się śpiewać drugi głos więc jeżeli byłabyś zainteresowana to wal śmiało... - zaśmiał się Harry.
- No pewnie... Teraz to mnie kupiłeś !- stwierdziłam szczęsliwa jak nigdy- kiedy zaczynamy ?
- Zaraz !- rzucił Harry i pociągnął mnie za rękę...
Weszliśmy do środka... Nie jestem w stanie opowiedzieć jak to wyglądało, bo zatkało mnie totalnie...
Weszliśmy do studia, nagraliśmy demo i było świetne... Tyle pamiętam... A no i jeszcze Louis... Boże to było moje objawienie, ale nawet nie zamieniłam z nim słowa.. Byłam tak podekscytowana, że nie miałam do tego głowy... Zanieśliśmy demo, a raczej Harry zaniusł je do swojego ojca i taksówką wrócilismy do domu. Godzina była juz dosyć póxna, ale na dworze wciąz było jasno... Rzuciłam tylko torbe do pokoju i uwaliłam się na kanapie w salonie. Harry zrobił popcorn i włączył fajny film po czym usiadł koło mnie i razem śmialismy się z komedii zażerając prażoną kukurydzę. Zapomniałam juz o złośliościach i nawet nie wiem kiedy urwał mi się film...


sobota, 16 listopada 2013

Chapter 1

                                                                 (czytaj z muzyką)

Po prawie czterech godzinach podróży dojechaliśmy na miejsce. Moim oczom ukazało się multum latarni i świecących neonów, wielki parki i ogrom wieżowców oraz sklepów. Windą wjechałyśmy ja siódme piętro wielkiego bloku i ruszyłyśmy pod drzwi z numerem 69. Byłam zrospaczona, ale już nic nie mogłam zrobić i to ta bezsilność mnie dobijała. Już tęskniłam za Karoline i oczywiście za moim tatusiem. Pomyślałam o nim i łzy napłynęły mi do kącików oczu. W drzwiach stał on. Ciemnowłosy, zielonooki, wysoki chłopak. jego loczki powiewały na wietrze spowodowanym przez przeciąg.
- Cześć kochanie.- Przywitał moją mamę całując ją w policzek. 
A ja stałam jak skamieniała na środku potrącana co chwilę przez mężczyzn noszących bagaże.
- Hey !- powiedział i podszedł do mnie chłopak- jestem Harry, a ty ?
Patrzył mi prosto w oczy i poczułam dreszcze na plecach. On, właśnie on zepsuł małżeństwo moich rodziców, a ja tu stoję przed nim i nie mogę powiedzieć ani słowa.
- Ej, jesteś tam ???- zapytał
- Taaaaa.... - wydukałam- Jestem Abbey.. ! w ogóle to co ty sobie myślisz ?! Rozwaliłeś wszystko ! Rozbiłeś moją rodzinę !!! - wykrzyknęłam
Zaczęłam biec przed siebie. Nie znałam tego mieszkania więc nie wiedziałam co gdzie jest, ale wkrótce odnalazłam łazienkę i zamknęłam się w niej. Po czterdziestu minutach szlochania, po usilnych prośbach mojej mamy wyszłam stamtąd, a ona zaprowadziła mnie do mojego pokoju. Był super, ale nie myślałam teraz o tym. Z nikim nie dogadywałam się tak dobrze jak z moim tatą... Nawet Karoline nie potrafiła być tak dobrą przyjaciółką jak on. Mamie Się nawet nie zwierzałam. Ona wiecznie była zapracowana, a teraz co ? Znalazła sobie jakiegoś przydupasa i będzie kurą domową i będzie mu gotowała obiadki ? Hehe.. Śmieszne. A teraz co ? jestem z dala od domu bez najlepszych przyjaciół. To straszne... Padłam na łóżko i zasnęłam pomimo tego, że było jeszcze wcześnie. Tak samo wcześnie się obudziłam... Delikatne promyki słońca miziały moją twarz. Uchyliłam powieki i zdałam sobie sprawę z piękna mojego pokoju... Na chwilę zapomniałam o wczorajszej sytuacji...Rozpakowałam kartony, pudła i walizki.Nadal było strasznie wcześnie i wszyscy jeszcze spali... Ubrałam się i wyszłam pozwiedzać okolicę a przy okazji pobiegać trochę dla rozruszania kości. Przebiegłam park, chodnikiem obok centrum handlowego i dobiegłam do uczelni, na której przez następne cztery lata będę bywać praktycznie codziennie, ale nie muszę się jeszcze o to martwić... Dopiero co zaczęły się wakacje...Truchcikiem wróciłam do domu. Zakochana para jadła właśnie śniadanie. Ja chwyciłam tylko jabłko i z powrotem poszłam do swojego pokoju. Do końca ogarnęłam swoje rzeczy i podążyłam do łazienki, żeby się wykąpać... Skusiłam się na relaksującą kąpiel z masażem. Potem ubrałam się i chwyciłam za laptopa. Zadzwoniłam przez Skype do Karoline.
- Hey !-ucieszyłam się kiedy odebrała
- Cześć...Jak tam ? Dobrze się trzymasz ? - zapytała.
- Tak, ale jest m trochę przykro. Zapoznałam się już z okolicą, rozpakowałam się,ale cały czas tęsknie za tobą no i za ojcem, a w ogóle to co z nim ? - zapytałam się zmartwiona
- Spoko... Też jest przygnębiony, ale ty lepiej opowiadaj co u ciebie... No i jak tam jest ?!
- No nie powiem, bo jest fajnie. Mam super pokój i mieszkanie ogólnie jest ok, ale ten Harry mnie mega denerwuje. Jest strasznie przystojny muszę przyznać, ale on rozwalił małżeństwo moich rodziców... Trochę na niego nakrzyczałam wczoraj i myślę, że powinnam go przeprosić, ale trochę mi głupio...
- No, wiesz sama nie wiem co o tym myśleć... Ja chce tylko, żebyś ty była szczęśliwa...- powiedziała Karolina z nutką nadziei w głosie. 
-Ok. muszę kończyć, bo idę na jakiś mały  shopping na poprawienie humoru wieczorem zadzwonię i pochwale się zdobyczami. Papa - pożegnałam się 
- No papa, tęsknie...
Wyszłam z pokoju i natrafiłam akurat na niego. Powiedziałam, że wychodzę i trzasnęłam za sobą drzwiami. Poszłam do centrum handlowego, koło którego dzisiaj przechodziłam. Powłóczyłam się po sklepach, a potem poszłam do kawiarni na małą kawkę. Po drodze wstąpiłam do cukierni po małą szarlotkę i mogłam wrócić do domu... Zadzwoniłam do Karoline i wżerając ciastko pochwaliłam się bluzką, którą kupiłam. Jeszcze tylko szybki prysznic, przebrać się w piżamkę ,trochę dobrej lektury ( jak to mówił mój tata) i lulu...

Prolog

Siedząc na łóżku wtulona w ramiona Karoline szlochając wycierałam łzy z policzków. Miałam dwie godziny na spakowanie swoich rzeczy. Moja matka puściła się z jakimś chłopakiem w moim wieku. Widocznie stwierdziła, że dobrze zarabiający mąż, dom na przedmieściach liverpoolu i kochająca ją córka to za mało... Nie wiem, może brakowało jej wrażeń, adrenaliny... Boże, co jej strzeliło do głowy ?! Kartony poustawiane na podłodze były puste, a juz za półtorej godziny przyjeżdżał samochód dostawczy po nasze rzeczy... Wolałabym mieszkać tutaj z ojcem, ale w centrum londynu mam większe możliwści jezeli chodzi o edukcje. Razem z moją przyjaciółką powrzucałyśmy wszystko do pudełek i walizek. Następnie poszłyśmy do salonu, aby pożegnać się z ojcem. Przytuliłam go tak mocno jak nigdy w życiu i wyszłam płacząc i szlochając jak małe dziecko proszące mamę o zabawkę. Nie wiem kiedy go teraz spotkam... W końcu dzieli nas 236 mil... Po raz ostatni mocno ścisnęłam go swoimi ramionami, pocałowałam w policzek, wsiadłam do samochodu i pojechałam, a łzy same cisnęły się na oczy...